INTER-AKCJE: WYSTAWA ZUZANNY Romańskiej „xięga i zmory, szachy i stół, i kości” | 13–27.9.2024

Zapraszamy na wystawę Zuzanny Romańskiej „xsięga i zmory, szachy i stół, i kości” w ramach cyklu „Inter-akcje”.

kiedy: 13–27 września 2024
gdzie: galeria Subteria, ul. Kanonicza 5 (poziom -1)
wernisaż: piątek, 13 września, godz. 19

W trakcie wernisażu odbędzie się dyskusja z artystką z udziałem publiczności, którą poprowadzi Cezary Luty. Porozmawiamy o jej sztuce, będziecie mieli również okazję, aby podzielić się swoimi refleksjami i zadać pytania twórczyni.

Wystawa jest kuratorowana przez Zuzannę Romańską oraz zespół Subterii pod przewodnictwem Aleksandry Hurek, Katarzyny Płaskowicz i Artura Wieczerzyńskiego.

𝙜𝙤𝙙𝙯𝙞𝙣𝙮 𝙤𝙩𝙬𝙖𝙧𝙘𝙞𝙖
14–15 września: 11–19
21–22 września: 11–19

W pozostałe dni zwiedzanie oraz oprowadzanie możliwe po wcześniejszym umówieniu przez social media galerii lub pod numerem telefonu: 791 830 362.

𝘾𝙯𝙮𝙢 𝙨𝙖̨ 𝙄𝙣𝙩𝙚𝙧-𝙖𝙠𝙘𝙟𝙚?
To cykl wystaw, do których zapraszamy osoby artystyczne na początku ich kariery. W trakcie wydarzeń wspólnie oglądamy i analizujemy ich sztukę oraz nadajemy jej nowe znaczenia i odczytania w myśl zasady „dzieło sztuki istnieje tyle razy, ile razy zostanie poddane interpretacji”.

Projekt współfinansowany ze środków miasta Krakowa.

__________

Rodzeństwa, o,
Bojaźliwe, chcę skazać –
Wczora my równo Xięga i zmory, szachy i stół, i kości,
I kąkol o naostrzonych łodygach, i strzały, i broń,
I sądy, postumenty, fundamenty królestwa,
A takoć w imieniach naszych figurowała Gwiazda,
Ale nie w naszych – imiężci jedno i milijony ciał drugich.

(Z pyętra pyątego, Xięga czwarta,
Akt pierwiany, Scena Przepowiadana)

 

Którejś nocy tak do mnie mówił stwór – centaur-pegaz, koń z góry, brat-siostra, ja-on, ja-ty, Żmijawiec, trójgłowa Matka, wielka Matka, wielki Ojciec, Koniowilczyca, niemęski, nieżeński, narodzony na pagórku, potem w wulkanie, rodzic aksolotli odradzający się i nieżywy wiecznie, jak one. Historia jest żywa. Ma ciało, włosy, żyły o wpompowywanej krwi, struny głosowe i skórę – wszystko zmienne jak stroje. Starzy bogowie przynoszą młodych. Umierają piąty raz na zawał, gdy poza rodzonymi synami przychodzą do nich „bożycza” spoza ich dworu, np. powstałe przez oddzielenie płomienia od smoły. W cyklicznej naturze zamyka się i otwiera trumna. Raz pada „Szach!”, raz pada „Mat!”. Stary bożek, a nadzwyczaj młody w ciele, pisze księgę drżącą ręką. Młodzi pod podłogą spisują kodeksy na tablicach – tych samych, które dwa tysiące lat później spod warstwy szkła wulkanicznego dobędą nowe córki i nowi synowie. Kiedy wrze żołądek wulkanu i dzwoni jak cytra żelazo, wszystko się zmienia. Ożywa koń.

Fascynuje mnie tworzenie narracji. Moje prace stanowią część projektu skrajnie utopijnego, jakim jest stworzenie własnej kosmogonii. Przewrotność tej próby leży nie w jej pracochłonności wbrew pozorom, ale w kondycji naszej świadomości kulturowej. Gdzie istnieje świat w pełni własny, oderwany od wzorców kulturowych? Wychowana w pewnym dorobku i obcująca od młodzieńczych lat z mitami od Greków do kultur daleko poza granice Europy, zorientowałam się, że to rozdzielenie nie jest łatwe. Czy jest konieczne? Wszak moje wyobrażenia czy sny i tak znajdują powiązania z analizami, teoriami i mitami znanymi od wieków. Koniec końców obrazy wędrowne, o których Georges Didi-Huberman pisał w odniesieniu do Atlasu Mnemosyne Aby’ego Warburga, zdają się tworzyć nasz świat i prywatny, i publiczny. Zupełnie jak Joseph Campbell, nie potrafię uciec od obrazu wędrówki bohatera mitycznego. Od pięciu lat ściga mnie Diana z Efezu z Willy d’Este w Tivoli. Śnię o wulkanie, który gwałtownie wybucha za moim oknem, a ja nie czuję strachu. Stwarzam więc własnych bohaterów, wymyślając im historie, państwa, nadzieje i traumy.

Tworzę z nich całe panteony półbogów lub bogów, przedstawiane jako hybrydy, androginiczne postacie, wiecznie młode figury, o zmultiplikowanych częściach ciała, o przypisanych kamieniach, głosach, roślinach, miejscach i żywiołach. Każdy z nich, jak znaki zodiaku i dekany, zawierają w sobie stały zespół cech, obrazów symbolicznych i skojarzeń, jak archetypy Carla Gustava Junga. W pewnym momencie ich historia straciła koniec i zaczęła żyć własnym życiem. Szukając, dokumentując, snując dalej ich losy i stwarzając „na nowo” mitologię, ciągle staram się znaleźć ten styk. Styk między tym, co własne a zewnętrzne.

Pracuję zatem nad obrazami, rysunkami, obiektami i innymi formami jak nad manuskryptem księgi. Sięgając przeważnie po temperę jajową, poszukuję z jednej strony wypracowania formy i pewnego stopnia realizmu, a z drugiej wciąż zupełnej nienamacalności, typowej dla iluminacji w starych kodeksach. Prace z zakresu sztuk wizualnych pozostają w związku z tekstem, nad którym pracuję nieprzerwanie od ośmiu lat. Poemat Z pyętra pyątego jest dalszą próbą stworzenia i udokumentowania własnej kosmologii. Utwór jest do tej pory dziełem nieopublikowanym i nieukończonym. Spisany został w siedemnastu aktach i trzech „Xięgach”, a obecnie powstaje „Xięga” czwarta, z której wywodzi się tytuł wystawy. Tekst, o łącznej objętości ponad 2000 stron, zrodził się zarówno pod wpływem zainteresowań mitoznawczych, jak i ujęcia widmontologicznego, związanego z tekstami Jacquesa Derridy i Andrzeja Marca. Niejednorodny, osadzony w różnorodnych dialektach, językach i odmianach staropolskiego język jest tak samo osadzony w „bezczasie”, jak i język tempery jajowej. Stwarzając język, stwarza się światy. Mimo że związek tekstu z obrazami i innymi realizacjami jest znaczny, żadna z form nie jest zależna od drugiej. Tekst bowiem powstaje zarówno jako autonomiczne dzieło, jak i szczątkowy zapis niezrealizowanych, zaczętych, zapowiedzianych, porzuconych lub jeszcze nieukończonych obrazów i innych dzieł. Obrazy, powstając do tekstu paralelnie, tworzą inne drogi narracji i dopowiadają dalszy ciąg niekończącej się historii. Realizacje dźwiękowe, które ukażą się na wystawie, łączą kompozycje muzyczne z recytacjami fragmentów poematu.

LINK DO WYDARZENIA: